Seriale

6. odcinek Reachera nie jest dobry? Oceniam i wyjaśniam powody!

6.-odcinek-reachera-nie-jest-dobry?-oceniam-i-wyjasniam-powody!

UWAGA: TEKST ZAWIERA SPOILERY!

Reaccher: sezon 3, odcinek 6

Ten odcinek jest podsumowaniem tego, dlaczego trzeci sezon Reachera ma problem z postaciami drugoplanowymi stojącymi po stronie bohatera. Duffy i jej kompan to bohaterowie zbyteczni i fatalnie napisani, czego efektem jest ich nierozważne i głupie zachowanie. Scena w mieście to skrajna przesada i przykład scenariuszowego lenistwa. Twórcy ogłupiają postaci, które są doświadczonymi agentami. Jeśli chcieli, by Richard na nich wpadł, mieli wiele alternatywnych i wiarygodniejszych możliwości. To zwyczajne pójście na łatwiznę i skrótowość. Takie błędy twórcom zdarzają się zbyt często i są skazą na jakości produkcji, która ogólnie dostarcza dobrej rozrywki.

Początek odcinka nie spełnia oczekiwań widzów, bo pierwsza konfrontacja protagonisty z Quinnem wyszła dość zwyczajnie. Jasne, pojawiły się informacje o tym, że cierpi on na amnezję, dlatego nie wie, kim jest Reacher. Tylko to brzmi jak wytrych fabularny, by twórcy mogli wyjść z trudnej sytuacji. W tym odcinku dochodzi już do otwartej wojny i polowania na tytułowego bohatera, więc ta scena była zupełnie niepotrzebnym przeciągnięciem nieuniknionego. Fabularnie też wypada dość przeciętnie, bo Quinn odkrywa prawdę o swoim wrogu w sposób naprawdę banalny. Znów pojawia się wątek, który miał potencjał na o wiele ciekawsze rozwinięcie.

Gdy Reacher ucieka, odcinek zyskuje rozrywkowy charakter i wzbudza oczekiwane emocje. Starcie ze zbirami w lesie może się podobać, bo w końcu mamy trochę akcji, której w trzecim sezonie jest jak na lekarstwo. Walki są dobrze zrealizowane i brutalne, więc satysfakcjonują. Cały wątek ucieczki dobrze podsumowuje humorystyczne spotkanie ze starszym małżeństwem azjatyckiego pochodzenia. Ten odcinek można docenić właśnie za dystans i takie łączenie skrajnych wątków. Kolorytu fabule dodaje też powrót Neagley, która ma niezłe starcie z dwoma zabójcami. Kilka scen z tą postacią jeszcze bardziej obnaża problem sojuszników Reachera, bo w porównaniu do niej wypadają blado.

Trochę szkoda, że McCabe vel Quinn jest tak stereotypową postacią i wypada nieciekawie. Na jego tle nawet Beck wygląda na kogoś interesującego i charyzmatycznego. Brian Tee kreuje zwykłego i ogranego do bólu psychopatę. Wiem, że to nie wina aktora, bo twórcy Reachera cały czas operują schematami gatunkowymi. Jednak uważam, że można było pokusić się o coś ciekawszego i mniej konwencjonalnego. Scena z rosyjską ruletką powinna generować napięcie i emocje, a była przewidywalna. Scenarzystów stać na więcej!

Do finału pozostały dwa odcinki, więc Reacher najpewniej nabierze tempa i dostarczy większych emocji. Oby też zaserwował nam więcej scen akcji, nie tylko oczekiwany pojedynek naszego protagonisty z Paulie’em. W tym sezonie pojawia się trochę zgrzytów, które niepotrzebnie obniżają jego jakość. Nie ma nic złego w schematach gatunkowych, ale twórcy mogli do nich podejść w kreatywny sposób, a nie iść po linii najmniejszego oporu.