Dragon Ball Daima: odcinek 18 i 19 – recenzja

UWAGA: TEKST ZAWIERA SPOILERY!
fot. materiały prasowe
Dragon Ball Daima pozwala sobie na energiczny początek, w którym Goku daje z siebie wszystko w walce z Gomahem. Na tym etapie chyba najbardziej efektownym momentem jest załadowanie mocy przez Goku i Duu, którzy wspólnie ruszyli do boju w formie Super Saiynanina 2. Dzięki temu w choreografii mogły pojawić się ciekawe pomysły, nadające starciu wspaniałą dynamikę. Twórcy wydają się z każdym krokiem odkrywać nowe pokłady mocy Gomaha. To taki wytrych fabularny, bo artefakt co chwilę pozwala mu na więcej i więcej. A jako że ani bohaterowie, ani my nie znamy jego mocy, można w każdej chwili włączyć przełącznik, dzięki czemu Gomah bez problemu sobie poradzi. Tak jak w momencie, gdy stał się gigantem o jeszcze większej potędze.
W końcu wprowadzono Super Sayianina 4, więc cały osiemnasty odcinek był festiwalem widowiskowej akcji. Pojedynek Goku z Gomahem nabrał rozmachu, a szala zwycięstwa przechyliła się w stronę bohaterów. Twórcy doskonale balansują emocjami i poziomem akcji tak, by wciąż zaskakiwać i dostarczać wrażeń (zdecydowanie z korzyścią dla serialu i tego odcinka). Na szczególną uwagę zasługuje moment, gdy podkręcili dramaturgię nokautem Goku, a chwilę później dali klimatyczne kameameha!
Spodziewałem się decyzji o użyciu smoczych kul. Gdy Arinsu powiedziała, że to Glorio ma wyrecytować życzenie, kolejny etap był już oczywistością. Było wiadome, że to on przemieni bohaterów z powrotem w dorosłe wersje. Pod kątem scenariuszowym wydaje się to banalne i wcale nie zaskakuje. To rozwiązanie fabularnego problemu powinno być efektem walki i wyzwania. Powinno mieć jakieś znaczenie! A tak nie jest, więc decyzja nie pozostawia dobrego wrażenia. Problem został jedynie odhaczony z listy.
Vegeta w wersji dorosłej walczący z Gomahem może się podobać. To naprawdę epicka walka! Większość dziewiętnastego odcinka to jedno efektowne starcie. Twórcy teoretycznie wiele nie zrobili – tylko pokazali, że król nie męczy się dzięki artefaktowi. To jednak wystarczy, by sprawnie zbudować ostateczny cel, jakim jest zdobycie oka i pokonanie wroga. Kłopot w tym, że tego typu zagrania to banały. Wcale nie sprawiają, że Gomaha bierzemy za wyjątkową i potężną postać. Jedynie mały detal nadaje mu charakter niezwyciężonego. Od Dragon Ball Daima oczekuję więcej niż pójścia na scenariuszową łatwiznę.
Oba odcinki dostarczają wrażeń, emocji i rozrywki. Dragon Ball Daima sprawdza się jako dobra kontynuacja, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że niektóre decyzje zostały podjęte zbyt pospiesznie.
Zastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 20 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Reklama
Reklama