Oceniamy nową komedię Netflixa. Czy warto obejrzeć Tak jakby w ciąży ?

fot. materiały prasowe
Tak jakby w ciąży to nowa komedia romantyczna opowiadająca historię Lainy (Amy Schumer), nauczycielki szkoły podstawowej, która w przypływie zazdrości i własnych miłosnych niepowodzeń postanawia przywdziać sztuczny brzuch, aby udawać kobietę w ciąży i z czasem odbudować własną samoocenę. Wszystko idzie zgodnie z planem do czasu, gdy poznaje ciężarną przyjaciółkę Megan (Brianne Howey) i nowy obiekt pożądania – Josha (Will Forte), a sieć kłamstw zaczyna się zaciskać.
Filmów, tak jak książek, nie należy oceniać po okładce. Niestety, pierwsze pół godziny Tak jakby w ciąży zaprzecza tej zasadzie. Cała akcja koncentruje się niemal wyłącznie na przekonanej o swojej komiczności Amy Schumer, przez co poznajemy zaledwie wycinki z życia granej przez nią Lainy. Na każdym kroku dostajemy komedię sytuacyjną. Są to gagi bardzo przewidywalne i te najniższych lotów. Jak zwykle odnosi się wrażenie, że komedia nie przychodzi aktorce naturalnie, a wszystkie sekwencje są wymuszone. Prostota humoru nie wynika wyłącznie z samego upadku po poślizgnięciu się na skórce od banana, ale z wykreowanego kontekstu sytuacji i niespodzianki. Amy próbuje na siłę wciskać widzowi śmieszne wywrotki, ale pozbawia je efektu zaskoczenia czy najmniejszego sensu. Czułem się tak, jakbym oglądał załamanie nerwowe aktorki spowodowane krążącą o niej opinią, a nie film.
Na szczęście z biegiem czasu jest lepiej, bo rom-com zaczyna się skupiać również na innych aktorach, a dowcipy są wynikiem ich perypetii. Dzięki temu końcowe wrażenie jest nieco lepsze, bo początek rozmywa się w pamięci, a Tak jakby w ciąży jest tym, czym powinno być w pierwotnym założeniu – lekkim seansem dla fanów komedii romantycznych podążających utartymi ścieżkami.
Nie obyło się bez „śmiesznych bąków” (mamy 2025 rok, czy to konieczne?), żartów o przyrodzeniu czy włosach łonowych, ale to dostajemy w pakiecie z Amy Schumer. Trudno. Większy dyskomfort sprawia mi Will Forte w roli obiektu westchnień. Grany przez niego Josh to zwykły gość, który może za bardzo nie dorósł. Tymczasem Forte przez lata w Saturday Night Live najlepiej sprawdzał się jako dopełnienie skeczu, kiedy odgrywał rolę ekscentryka. Tak samo było, kiedy dostał angaż w The Last Man on Earth. Był tam leadem, ale całe show było wypełnione oparami absurdu, w którym czuł się znakomicie. Nie kojarzy się on z romantycznością, co dało o sobie znać. Z Schumer nie udało mu się wykrzesać nawet odrobiny chemii, a na postać Josha jakby zabrakło pomysłu. W drugiej połowie filmu Forte gra już tylko siebie. Nie jest on aktorem wszechstronnym i tak też wypadł. Wyróżnić można za to Urzillę Carlson, która wciela się w Fallon. Jej portret brytyjskiej, wyluzowanej przyjaciółki był najbardziej naturalny, zwłaszcza na tle przeciętnej obsady.
Dobrym odzwierciedleniem całego filmu jest również jego ścieżka dźwiękowa, która z kilku rapowych kawałków, mających ukazać Amy Schumer (no bo nie Lainy) jak najbardziej „cool”, przeradza się w soundtrack rodem z Titanica. Ewidentnie aktorce ciążą głosy krytyków wypominające powtarzalność i brak oryginalności, a wymuszone sceny, w których idzie niczym James Bond w ciemnych okularach, z przygrywającym w tle rapem, kompletnie zniekształcają odbiór filmu. Schumer wpadła w błędne koło. Zamiast zgrabnie walczyć z krytykami, próbuje w najbardziej prymitywny sposób – tak jak jej żarty – pokazać, że nie mają racji, co przynosi jednak odwrotny skutek.
Gdyby wyciąć z Tak jakby w ciąży cały początek, byłby to przeciętny rom-com z kilkoma zabawnymi momentami. Problem tkwi w Amy Schumer, która hamuje rozwój akcji przez swoje ciągoty do wciskania w fabułę własnej osoby. Najgorsze, że robi to już od samego początku, przez co odpycha nawet fanów gatunku, którzy po kwadransie wyłączają film. Czy Tak jakby w ciąży jest tak jakby zabawne? W ogólnym rozrachunku absolutnie nie.
Student dziennikarstwa. Fan komedii bez ograniczeń i z udziałem Larry’ego Davida. Wychowany na „Kosmicznym meczu” rozwija zamiłowanie do kosmosu i koszykówki. Lubi klimatyczne, lecz niezbyt brutalne horrory. Z gier przede wszystkim RDR2. W wolnym czasie futbol i muzyka.